Добро пожаловать в Россию

Za nami męczący etap podróży. Z Kowna wyruszyliśmy wczesnym popołudniem robiąc jeszcze przystanek na obiad. Plan na środę zakładał dojazd do granicy Łotewsko-Rosyjskiej a następnie jej przekroczenie krótko po północy. Nasza rosyjska wiza tranzytowa pozwala nam jednorazowo przebywać na terytorium Rosji tylko 5 dni. Nie jest to dużo czasu na pokonanie 2300km a za pierwszym podejściem konsul wpisał nam nawet ograniczenie 3 dni…

Moskwa nas jednak bardzo przyciąga i doszliśmy do wniosku, że jeśli się mocno sprężymy to uda się nam jeden dzień na zwiedzanie z tego planu wykroić. Zrobiliśmy więc postój przed granicą i zameldowaliśmy się po łotewskiej stronie przejścia kilka minut po północy. Wyjazd z UE poszedł stosunkowo sprawnie. Kolejka na wjazd do Rosji też była krótka, więc byliśmy przekonani że czeka nas maksimum godzinny postój. Przed nami stało może dwadzieścia samochodów ustawionych w trzech rzędach a krótko po tym otwarte zostało czwarte okienko.

Nasze nadzieje okazały się płonne. Na pierwszym miejscu przed szlabanem zameldowaliśmy się około godziny 5:00. Gdy już byliśmy w ogródku i witaliśmy się z gąską… Pani celnik z naszego okienka sobie poszła. Doprowadziło to do furii naszego towarzysza niedoli z kolejki obok (chyba Gruzina), z którego kolejki celnik poszedł sobie dobrą godzinę wcześniej zostawiając wężyk zdezorientowanych kierowców samym sobie. Obrotny Gruzin biegał po całym przejściu granicznym i próbował znaleźć sobie celnika który go odprawi i prawie mu się to udało w naszym okienku.

Los okazał się łaskawy, gdyż po niespełna godzinie Pani celnik postanowiła do nas jednak wrócić. Pół godziny wypełniania papierów przez naszego kolegę-Gruzina (mamy wrażenie, że za nadpobudliwość dostał w nagrodę rozszerzony zestaw) i byliśmy wreszcie gotowi do odprawy!

– доброе утро! My byśmy się chcieli odprawić! Jedziemy do Kazachstanu. Po rosyjsku nie mnożka. Tylko ciut, ciut ponimajem.

– Deklaracje

Zaraz, zaraz… Deklaracje? Jakie deklaracje? Nic nie deklarujemy, chcielibyśmy po prostu przez Rosję przejechać. Niestety nie ma tak lekko. Okazało się, że do wypełnienia jest jeszcze kilka stron A4 dokumentów. Nikt nam o tych dokumentach wcześniej nie powiedział, nikt ich wcześniej nie dał. Staliśmy sobie przez 5 godzin nudząc się do bólu po to żeby w panice wypełniać te papiery jak już przyszła nasza pora. Zagrała mi w tym momencie w duszy nutka zawodowa i podpowiada, że jest kilka elementów, które by w tym procesie można było zoptymalizować…

Z papierami jakoś udało się uporać, choć zblazowana Pani celnik stwierdziła że wszystko jest źle. Łaskawie wypełniła za nas nową wersję. Nasłuchaliśmy się też trochę uwag nad sensownością wyjazdu do Kazachstanu. Trochę żartów na temat kanistrów na dachu (Pani myślała że boimy się że nam paliwa w Rosji zabraknie) itp. Formalności udało się jednak przebyć i zostało już tylko… sprawdzenie samochodu.

– Otwierać maszinę!

Po otwarciu wszystkich drzwi, z których powysypywało się trochę upchniętych butem gratów od kartuszy z gazem, przez gacie, na siekierce kończąc nastąpiło głośne westchnienie. Druga Pani, która biegała z lusterkiem i miała za zadanie szukać ukrytej kontrabandy westchnęła jeszcze głośniej i rzekła do drugiej:

– Chyba żartujesz, przecież nie będę tam wszędzie zaglądać (tłum. redakcji)

Nastąpiła konsternacja. Wszystkie wcześniejsze samochody przyjeżdżały na pusto. Łatwo było wtedy zajrzeć w podsufitkę, boczki i inne zakamarki. A tu taki kwiatek. Duża terenówka zawalona bagażami. Jeszcze większe zdziwienie nastąpiło jak zobaczyły, że pod zabudową do spania mieszczą się dalsze bagaże. Oczyma wyobraźni widziałem wtedy kolejne 3h spędzone na wywalaniu wszystkich gratów z samochodu i ponownym ich pakowaniu. Panie celniczki widocznie ujrzały ten sam obraz bo machnęły ręką z rezygnacją i powiedziały żebyśmy już w cholerę sobie pojechali, co też z radością uczyniliśmy. Po około 7,5h oczekiwania na granicy wreszcie byliśmy w Rosji!

Do miejsca docelowego, po nieprzespanej nocy zostało nam 650km. Podróż ta przebiegła bez żadnych niespodzianek. Moje obawy dotyczące rosyjskich dróg i kierowców nie potwierdziły się w najmniejszym stopniu. Droga niczym nie różniła się od tych na Litwie czy Łotwie – równa jak stół, szeroka jednopasmówka. No może poza owadami, które po przekroczeniu granicy nagle przyjęły rozmiary piłeczek ping-pongowych dostarczając tym samym dużo wrażeń audiowizualnych w momencie roztraszkiwania się o szybę samochodu. Ruchu za to było niewiele a znakomita większość kierowców jechała zgodnie z przepisami i ze sporą kulturą. Ciekawe były wskazania nawigacji, która po przekroczeniu granicy kazała nam jechać 600km prosto ?

Do Moskwy wjechaliśmy koło godziny 15:00 i tu faktycznie czuć już było na drodze lekki stres i sporo więcej cwaniactwa. Szybko jednak udało nam się zjechać z okalającego Moskwę ringu i zadekować się w takim oto hoteliku. Jutro od rana zwiedzamy Moskwę a po jutrze wczesnym rankiem ruszamy w stronę Kazachstanu!