Do zobaczenia!

Pomimo wesołej szydery rodziny i najbliższych w końcu stało się – ruszyliśmy! Co prawda z kilkudniowym poślizgiem, ale najważniejsze że już w drodze.

Miałem kilka pomysłów na tego bloga i na pierwszy wpis. Chciałem napisać coś o samym pomyśle. Skąd nam do głowy przyszło jechać samochodem z Polski do Kirgistanu i Tadżykistanu. Chciałem napisać o przygotowaniach – książkach które czytaliśmy, pomysłach które mieliśmy, ludziach których przy okazji poznaliśmy i z którymi o tym rozmawialiśmy. Chciałem napisać coś o samochodzie i procesie jego przygotowania. Dlaczego podjęliśmy takie a nie inne decyzje organizując nasz wyjazd. Miałem dużo pomysłów… ale życie jak zwykle zweryfikowało te plany.

Tak oto siedzę sobie w hoteliku pod Kownem (w samochodzie się jeszcze zdążymy nasiedzieć i naspać), próbuję na kolanie posklejać tego bloga, żeby jako-tako to wyglądało i żeby się jednak dało czytać. Julka odsypia jeszcze trudy ostatnich dni. Pod oknem stoi samochód do którego po długim i przemyślanym planowaniu i wstępnym pakowaniu w końcu dopychaliśmy graty butem w losowych miejscach. Nie wiem już co w nim jest i gdzie jest spakowane. Szlag trafił dużą cześć pomysłów i założeń. Elektronika, jak zwykle, płata figle. W głowie kłębią mi się myśli o wszystkich rzeczach, których już wiem że zapomniałem (tak, wiem że powinienem mieć komplet pasków a nie tylko ten od klimy…) i tych o których się dopiero dowiem. Typowy reisefieber.

Siedzę w tym hoteliku i sobie myślę, że w zasadzie o to chyba chodzi. O to żeby wyrwać się od codziennego, poukładanego i zaplanowanego życia. Zrobić coś innego, zdobyć nowe doświadczenia i dać się światu zaskoczyć. Nie chcę tu pisać pierdoletów o strefie komfortu, ale wydaje mi się, że na starość właśnie takie doświadczenia będziemy najlepiej wspominać. Ja się już w każdym razie nie mogę doczekać tych widoków, ludzi, miejsc i przygód które nas po drodze czekają. Będziemy się starali na bieżąco zdawać relację.

Do zobaczenia!